czwartek, 26 lutego 2009

Atacama

No to poszły konie po betonie. Czas już był najwyższy obejżeć se te pustynię. Cały krajobraz jest totalnie pustynny. Totalnie, czyli nie ma absolutnie nic, krzaczka, trawki, kaktusa. Przeżyliśmy pierwszą kontrolę karabinierów, okazało się że papiery były w porządku i puścili nas dalej. Jechaliśmy kawałek po Panamericanie. Śmieszny wynalazek - taka szosa bez końca przez dwa kontynenty.

A potem przez Cordilierę Domeyki na Atacamę. Cordiliera i wszystko w okół jest puste. Dosłownie. Co jakiś czas mijamy małe przydrożne kapliczki i ślady samochodów na górach. Poza tym pustka, pustka i pustka.

Salar de Atacama jest niesamowity. Nie wygląda podobnie do niczego co widziałem do tej pory. Nie jest też podobny do zwykłych słonych jezior, bo pokrywa go nie gładka sól, ale nieregularne, ostre bryły.

No i jest to niewiarygodne. Salar, wielka micha całkowitej pustyni, a za nią Andy. Wysokie, cholernie wysokie i niesamowite. Widać kawałek altiplano, tak że jest super. Reszta potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz