niedziela, 1 marca 2009

Błoto i kaktusy


Ponieważ zdobyliśmy paliwko mogliśmy pozwolić sobie na małą pętelkę wsteczną celem obejrzenia tego co wczoraj zostało za nami. W szczególności pojawiającego się parę razy w różnych miejscach Bosque de cactus, czyli lasu kaktusów.
Niestety drogi na altiplano są oznakowane raczej słabo, więc za pierwszym razem trafiliśmy na brzeg salaru. Wydawało nam się że kaktusy są 2-3 kilometry dalej, więc ładnie wyglądającą drogą ruszyliśmy przed siebie. No i stało się - błota po pachy albo więcej. 4x4 to za mało, jeszcze reduktor i dawaj ślizgać się po drodze, a tam coraz gorzej. Wyskoczyliśmy między kępki trawy - równie źle, ale nie grzęźniemy. Buja na lewo i prawo, strach stanąć, drogi nie ma i w ogóle. Fontanny błota spod kół wysokie na dwa metry. Niestety - ani zdjęć, ani filmów, bo oczywiście wszyscy byli w samochodzie.
W końcu dojechaliśmy do końca i okazało się że to nie tu...
Wróciliśmy okrężną drogą i spytaliśmy o drogę w najbliższej miejscowości: Panavinto. Miejscowość miała dwóch mieszkańców: przygłuchego dziadka i drugiego dziadka, którego nie widzieliśmy. Dla dziadka przygłuchego byliśmy większą egzotyką niż można sobie wyobrazić: pięciu turystów i to z Polski. Dwie dzeiwczyny! Był bardzo miły i w końcu objaśnił nam jak znaleźć nasze kaktusy.
Las kaktusów w Ancovinto to niezwykła rzecz - są ich setki. Oczywiście nie rosną tak gęsto jak prawdziwy las, ale mimo wszystko mają po 8 metrów wysokości i są ich setki. Po zrobieniu kilkunastu albo i więcej zdjęć wróciliśmy na soczyste żeberka alpaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz