sobota, 7 marca 2009

Północy ostatki

Dziś wyprawa rozpadła się ostatecznie: Marcin z Luizą spakowali manatki i pojechali do Boliwii. My natomiast postanowiliśmy dokończyć zwiedzanie okolicy. Najpierw obejrzeliśmy Pukarę de Quitor, twierdzę Inków koło San Pedro. Zostały z niej tylko murki okalające ponad 100 pomieszczeń na stoku stromego wzgórza. Zastanawiając się nad tym jak musiała wyglądać kiedy ją budowano, muszę powiedzieć że moim zdaniem była nie do zdobycia. Niestety, jak widać zdaniem Hiszpanów nie był to problem. Dla lubiących Herzoga: Aguirre Gniew Boży zdobywał tę właśnie twierdzę podczas swoich wypraw.
Potem pojechaliśmy do term Puritama, jednych z najsławniejszych w Chile. Opłata za wstęp była horrendalna - 10000 peso od osoby, ale zdecydowaliśmy się spróbować. Było warto. 8 nauralnych basenów, starannie oczyszczonych i przygotowanych, porośniętych (pozornie) dziką roślinnością stworzyło mały raj. Tak że było super, żałowaliśmy tylko braku czasu.
Wróciliśmy do San Pedro i kupiliśmy kilka pamiątek, a następnie zjedliśmy polecane przez Pawła naleśniki. Ponieważ wszystko trwało istotnie dłużej niż przewidywał plan zaczęły się problemy. Postanowiliśmy mimo to pojechać choc na pół godziny na Laguna Chaxa, pooglądać ostatni raz flamingi. Decyzja była słuszna - spacer po salarze i latające nam tóż nad głowami różowe ptaszyska strasznie poprawiły nam chumor. Było tak ładnie, że postanowiliśmy doczekać do zachodu słońca, ryzykując nocną podróż. Było pięknie.
Niestety zamnięto część dróg w okolicy salaru Atacama, a zapadł już zmierzch, więc zrzuciwszy pychę z serca pojechaliśmy przez San Pedro i Calamę - ostatni raz. Rajd nocny był długi i tempomat bardzo się przydał. Dotarliśmy strasznie późno, ale mimo to znaleźliśmy nocleg w Hotel Brasil. Bardzo średni i dość drogi, ale nie było jak wybrzydzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz