sobota, 7 marca 2009

Interludium: Quattro por quattro

Na północnym wschodzie, w Andach nie ma dróg w naszym rozumieniu tego słowa. Trzeba też słuchać uważnie tuziemców i nie przeceniać swoich sił. Doświadczyliśmy chyba wszystkiego: serpentyn nad przepaściami na 1000 metrów w dół (takich że jak się spadnie, to nie wyciągają, nie ma jak), brodów na rzekach - małych i dużych, takich które przechodziło się najpierw samemu żeby wiedzieć czy autko da radę. Przejeżdżaliśmy po torach, tam gdzie most drogowy był zerwany i skakaliśmy po najróżniejszych kamieniach. Niestety, na każdego przypadało 1/4 prowadzenia (na Mariolę jeszcze mniej, choć i ona śmigała 4x4 przez pampę).
Moje odczucie jest jedno: super, ale nigdy więcej z taką ilością kierowców - wolę dopłacić ale mieć auto dla siebie. No cóż, ale nie można mieć wszystkiego na raz. Poczytam jak wrócę - może znajdę jeszcze takie miejsce bliżej niż tutaj...
Quattro por quattro to oczywiście 4x4, ale kiedy tu słyszy się że 4x4 przejedzie to naprawdę to znaczy. A jeśli słyszy się 'camina muy malo' (bardzo zła droga) to to nie znaczy tego co w polsce - to znaqczy 10km/h, trzymanie się uchwytów i modlitwy żeby nie zawisnąć na czymś po drodze. W każdym razie jedyne takie przeżycie w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz